Oby udało się zdążyć wsiąść do rozpędzonego pociągu w kierunku ŻYCIE, w którym w wielu wagonach stoi strach, brak wiary, wegetacja, zniewolenie, tchórzostwo, …

Do refleksji tych skłoniła mnie sytuacja, kiedy to moja znajoma, dowiedziawszy się o śmierci swojej znajomej, wypowiedziała ze smutkiem w głosie następujące słowa: „Całe życie pracowała w bibliotece miejskiej i całe życie szczerze nienawidziła tej pracy. Marzyła o zmianie, ale… Już za późno!”.
Niby proste słowa, ale jak mocne, jakie trafne, jak dają dużo do myślenia.

SPÓŹNIONA MARZENA, A MOŻE SPÓŹNIONE MARZENIA
#WYOBRAŻENIA
Kiedy wiele lat temu Marzena rozpoczynała pracę w bibliotece, naiwnie wyobrażała sobie, że dzięki tej pracy będzie miała wpływ na budowanie gustów literackich i wartości lokalnej społeczności. Oczami wyobraźni widziała siebie organizującą wieczorki z autorami i spotkania z czytelnikami. Bardzo ją to cieszyło. Była wręcz podniecona na samą myśl o rozpoczęciu pracy.
#FAKTY
Szybko jednak okazało się, że rola oczytanej dziewczyny sprowadza się do „podawaczki”, rejestratorki i policjanta. Problemy z jakimi borykała się na co dzień to odgryziona okładka przez pupila czytelnika, książki zalane kawą czy herbatą oraz monitoring pozycji przetrzymywanych w nieskończoność przez upartych mieszkańców, nic nie robiących sobie z regularnie przesyłanych przez nią upomnień. Niewielu chciało z nią rozmawiać o czymkolwiek, w tym o literaturze. Przychodzili głównie po lektury, po romansidła i inne, wykreowane przez masową kulturę, gnioty. W międzyczasie, godzinami obsługiwała najtańszy skaner, który miał wprowadzić instytucję w XXI wiek i w cyfrową jakość.
Gdy próbowała coś zmienić i wychodziła z inicjatywą, wówczas jej przełożeni już w zarodku gasili jej pomysły.
#SKUTKI
Marzena najszczęśliwsza była podczas urlopu i w piątki, kiedy to perspektywa zbliżającego się całego weekendu, przynosiła nadzieję na kreowanie innej, alternatywnej rzeczywistości. W niedzielę, już po śniadaniu, zaczynał się koszmar związany z przeżywaniem powrotu do pracy, który objawiał się fizycznym bólem całego ciała, w ten sposób krzyczącym: „NIE!”.
Chociaż tego nie okazywała nikomu – ani czytelnikom, ani koleżankom czy też przełożonym, była zniesmaczona tym wszystkim czego doświadczała. Wielokrotnie chciała rzucić pracę, ale… A teraz to już nie miało żadnego znaczenia – było już za późno.

ODKŁADANIE NA PÓŹNIEJ
Nasze marzenia o robieniu innych rzeczy odkładamy na bliżej nieokreślone „potem”, które ma nadejść w bliżej nieokreślonej przyszłości, wtedy, gdy ułoży się. I w ten sposób trwamy w sytuacjach, które nie przynoszą nam szczęścia, ale kontrargumenty na przykład o stabilizacji, wygodzie czy o przyzwoitych zarobkach podcinają nam skrzydła do działania.

STABILIZACJA = STAGNACJA
Nie zawsze stabilizacja oznacza stagnację, ale często tak właśnie jest. A o tym, czy tak rzeczywiście jest w naszym przypadku, najlepiej wiemy my sami. Wymaga to jednak od nas niesamowitego wysiłku, gdyż musimy stanąć „nadzy” przed sobą – w prawdzie. Bez lęków, wyobrażeń, uprzedzeń, ale też bez wymówek, bo jak powiedział Carlyle: „…dopóki człowiek nie rzuci strachu pod swoje nogi, jego czyny będą nosiły niewolniczy charakter, nie będą prawdziwe, a jedynie prawdopodobne: nawet jego myśli będą fałszywe, będzie bowiem myślał jak niewolnik i tchórz”.

Niewolnik nie może być szczęśliwy, bo żyje tak, jak pan mu każe. Pytanie więc brzmi: kto jest Twoim panem? Ty czy Twój strach…?

INSPIRACJA
Innego „potem” już dla mnie i dla Ciebie może nie być. Jest „teraz” i to teraz trzeba skoczyć do pociągu pędzącego w kierunku życie. ODJAZD!

Powiązane

4 thoughts on “Pociąg w kierunku ŻYCIE

  1. Potem, potem, a potem budzimy się z ręką w nocniku i jest już za późno!
    Dzięki za przypomnienie tego, co ważne!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *