Czternastego dnia podróży, gdy pociąg znowu stanął, Maria znalazła czas dla siebie i zanotowała w pamiętniku:
04.10.1945 r., gdzieś w szczerym polu, przed obrzeżami dużego miasta.
Choć jest naprawdę ciężko,
Choć jesteśmy bardzo zmęczeni i obolali,
Choć podróż jest dużo bardziej trudna i dłuższa niż się tego spodziewaliśmy,
Choć zostawiliśmy dom i grób naszego syneczka,
Choć nie wiemy, gdzie jedziemy, co nas tam czeka
i czy jeszcze wrócimy do naszego Lwowa,
to wbrew logice, zdrowemu rozsądkowi i rachubom,
często towarzyszy mi podczas tej podróży
wewnętrzny spokój.
Wszystko co najważniejsze mam ze sobą
– Jana i nasze dzieci.
To oni są moim prawdziwym domem.
…a Franeczek na zawsze pozostanie w moim sercu.